Artykuły

Platformy pożyczek społecznościowych: jak się rozwijają?

Pożyczki społecznościowe są kolejną, obok kredytów bankowych i pożyczek w parabankach, opcją bezpiecznego finansowania. Podkreślamy słowo „bezpiecznego”, ponieważ w obecnych uregulowaniach prawnych nie można go odnieść na przykład do pożyczek prywatnych, które nie podlegają ścisłej regulacji. A co z platformami pożyczek społecznościowych?

Skąd ten pomysł?

Pożyczki społecznościowe to nie jest wynalazek nowy. Od lat działał na polskim rynku Kokos.pl, pierwsza tak duża platforma, która łączyła pożyczkobiorców z osobami, które chciały pomnożyć swoje pieniądze, zyskując odsetki z ich pożyczania. Sama koncepcja jest oczywiście stara jak pieniądz, ale dopiero internet pozwolił jakoś to uporządkować. I tu już trzeba wprowadzić wyraźną różnicę między pożyczkami społecznościowymi a prywatnymi. W tych pierwszych istnieje trzeci podmiot: platforma, która przygotowuje regulaminy, przejmuje obowiązek weryfikacji i daje możliwość windykacji. W pożyczkach prywatnych tego wszystkiego nie ma – nie istnieje żaden ujednolicony regulamin, a całość kredytu finansuje jedna osoba (na platformach pożyczkowych może to być dowolna większa liczba kredytodawców, którzy wykładają tylko część gotówki). Dzięki narzuceniu przez platformę regulaminów i wprowadzeniu centralnej weryfikacji pożyczki społecznościowe były tanie, przewidywalne i dużo bezpieczniejsze niż pożyczki prywatne – dostępne dla mniej doświadczonych pożyczkobiorców wymagały też po prostu mniejszej wiedzy o rynku.

Większa specjalizacja

Dziś w polskim internecie platform pożyczkowych jest całkiem sporo, ale pojawiają się kolejne. Założycielami niektórych są spółki nieznane szerszemu gronu odbiorców, ale kiedy pojawiła się informacja, że kolejną założy… PZU, to wiele osób mocno się zdziwiło. Tu następuje coś, czemu warto się bliżej przyjrzeć. PZU ma już jedną platformę pożyczek społecznościowych, którą prowadzi należący do grupy kapitałowej Alior Bank. Zarówno on, jak i starsza platforma staną się twórcami kolejnej, tym razem skierowanej do bardzo wąsko zarysowanej grupy odbiorców: firm, które korzystają z usług PZU.

I tu dobrze byłoby się na chwilę zatrzymać. Po pierwsze po to, żeby zobaczyć, jak komplikuje się struktura własności i odpowiedzialności za platformy pożyczek społecznościowych, które były niedawno jednym z prostszych serwisów, ponieważ zajmowały się właściwie tylko publikacją ogłoszeń i drobnymi formalnościami. Po drugie natomiast nie sposób nie zauważyć, że za zarabianie na dziale, w którym do niedawna inwestowali po parędziesiąt złotych prywatni inwestorzy, biorą się największe grupy kapitałowe. Jest to trend obserwowany na całym świecie – co więcej, do Polski dociera stosunkowo późno, bo w krajach zachodnich te zmiany zaszły już kilka lat temu.

Mniej społecznościowe, a bardziej pożyczki

Przeglądając oferty dowolnej platformy pożyczek społecznościowych, łatwo można zauważyć, że i ten segment został już zdominowany przez firmy. Dawniej to Kowalski pożyczał Nowakowi na rower albo na remont. Dziś wszystko rozbija się o specjalistyczne produkty inwestycyjne z rynku międzynarodowego. I to dobrze, i źle zarazem. Dobrze, ponieważ więksi gracze oznaczają zwykle większy potencjał zarobkowy i większe bezpieczeństwo, ale źle dlatego, że pożyczki społecznościowe stają się narzędziem do inwestowania i pożyczania dużych kwot, co spycha najmniejszych pożyczkobiorców w stronę chwilówek, a inwestorów… pewnie w niebyt, a przynajmniej daleko od pożyczek. Z dawnej struktury i przeznaczenia platform pożyczkowych została tylko nazwa – poprzedniego modelu trzyma się już tylko kilka znanych marek, które jednak nie rosną tak szybko, jak można się było spodziewać. Trochę szkoda, bo w ten sposób pożyczkobiorcy mają o jedną całkiem dobrą i bezpieczną opcję finansowania mniej.


Drukuj   E-mail